Miłość zwycięska
Człowiek chce wyzwolić się i innych ze zła, ale nie potrafi. Gdy zwalcza zło złem, pojawia się spirala odwetu, nienawiści, która niczego nie rozwiązuje, a przysparza nowych cierpień. Jesteśmy też często bezsilni wobec własnej niedoskonałości.
Podejmujemy wiele wysiłków, ale jakże często nie potrafimy wyzwolić się z własnych wad i złych nawyków.
Jakże często odkrywamy, że nie potrafimy kochać bezwarunkowo. Umiemy być życzliwi dla tych, którzy spełniają nasze oczekiwania. Jesteśmy bardzo często bezradni wobec zła naszego i innych. Nie jesteśmy w stanie bez pomocy Boga się zmienić, wyzwolić z grzechów, złych przyzwyczajeń czy nałogów. Dobre pragnienia i tzw. silna wola nie wystarczą. Ile już razy podejmowaliśmy postanowienia, z których nic nie wyszło? Sami z siebie nic nie możemy. Czy jest zatem jakieś wyjście?
Pokora – pycha
CZYM JEST POKORA ?
Pokora to ukierunkowanie pędu do wielkości.
W naturze, którą otrzymaliśmy od Stwórcy, mamy złożony pęd do wielkiego przeznaczenia – dar życia na obraz i podobieństwo samego Boga. Bóg w swej miłości obdarzył człowieka wielką godnością i wspaniałym powołaniem. Jesteśmy dziećmi Boga i mamy uczestnictwo w Jego naturze. Jesteœmy wielcy przez jedność z Chrystusem.
„Pismo Święte uczy, że człowiek zostać stworzony «na obraz Boży», zdolny do poznania i miłowania swego Stwórcy, ustanowiony przez Niego panem wszystkich stworzeń ziemskich, aby rządzić i posługiwać się nimi, dając chwałę Bogu” [KDK 12].
„Księża to mogliby już dać sobie spokój z tym wzywaniem ludzi do nawrócenia, a sami powinni się wziąć w garść i nawrócić. Niech w końcu przestaną innych upominać, a zrobią coś ze swoim życiem! Niech posłuchają tego, co mówi do nich Franciszek”... Kiedy to usłyszałem, momentalnie podniosło mi się ciśnienie, wziąłem głęboki oddech i chciałem coś powiedzieć. Jednak nie bardzo wiedziałem jak się zachować, bo oprócz Krzyśka (autora tych słów, studenta III roku informatyki) przysłuchiwali się temu jeszcze inni studenci, którzy sami podjęli temat. Siedziałem w studenckim pokoiku jak oniemiały. W końcu Kasia (studentka IV roku kosmetologii) powiedziała: „przestańcie już, bo ta rozmowa prowadzi donikąd. Księża księżmi, ale zdaje się że my też potrzebujemy nawrócenia”.
Kasia wyciągnęła mnie z opresji. Zacięta dyskusja, a właściwie wypominanie księżom wszystkiego, co leżało tym młodym ludziom na sercu, przerodziła się w piękną rozmowę na temat nawrócenia. Kilkoma myślami z tego spotkania chcę się teraz podzielić! Nie będzie to więc systematyczny wykład o nawróceniu, ale parę niepoukładanych myśli duszpasterza akademickiego, które pojawiły się w mojej głowie na temat, którym rozpoczął swoje „pierwsze wystąpienie” Pan Jezus!
Od czego zacząć? Czy od przypomnienia i ogólnego rozważania, że w drugiej połowie XX wieku i aż po dzień dzisiejszy, nastał kryzys w przystępowaniu do spowiedzi? Nie, to zostawmy na później. Chciałbym zacząć od stwierdzenia czegoś innego i od nieudolnego, bo zawsze za małego, podziękowania. Stwierdzić bowiem musimy z radością, że rzeka sakramentu pojednania wciąż płynie w naszym świecie. Ludzie stają w kolejce do spowiedzi, a w konfesjonałach czekają kapłani, by służyć jako pośrednicy Bożego miłosierdzia i w czyichś sercach na nowo rodzi się pokój, otucha i nadzieja. I może to jest warte zadumy i zgłębienia nie w mniejszym stopniu, niż zastanawianie się nad przyczynami wspomnianego kryzysu. A moja wdzięczność, nieudolnie wyrażana i zawsze za mała, kieruje się najpierw ku Panu Jezusowi, za Jego miłosierdzie, za naukę o Bożym przebaczeniu, ustanowienie sakramentu przebaczenia, a potem ku wszystkim kapłanom, którzy, choćby jeden tylko raz, byli dla mnie spowiednikami, pośrednikami łaski Jezusa, i dali mi odczuć Bożą dobroć, która przebacza. Niech im Pan Bóg to wynagrodzi!
Czytaj więcej: Dlaczego tu stoję? - rozmyślanie oczekującego przed konfesjonałem